Strona główna | Mapa serwisu | English version
historia
Hodowla > historia
Moja hodowla nazywa się "Kudłaty Diabeł". Śmieszne, prawda? Powiadają: jaki pan, taki kram.... I tak było od początku. Przez większość swojego młodego życia chciałam mieć psa - nieosiągalnym marzeniem był spacer z wielkim psem na luźnej smyczy. Rodzice migali się przez kilkanaście lat, aż nagle usłyszałam: „siadaj, coś Ci powiem”. To były słowa mojej mamy. Wiedziałam, że stanie się coś, co bardzo zmieni moje życie. Stało się, dowiedziałam się, że jutro jedziemy wybrać suczkę rasy sznaucer olbrzymi czarny. Pobiegłam „w podskokach” do mojego pokoju i wyrwałam z półki atlas z rasami psów. Otworzyłam na stronie ze sznaucerem i… padaczka! Kudłate, czarne, jakieś bez ogona, i ta dziwna broda – no jak to! Suczka z brodą??? O zaakceptowaniu wyboru rodziców zdecydowały gabaryty tego „brodacza” – duży pies na smyczy miał już niedługo pójść ze mną na spacer…

Stop klatka – wyjaśnienie – powyższa sytuacja miała miejsce 16 marca 1993 roku – tydzień później, a dokładnie w pierwszy dzień wiosny Wela Smakosz Kotletów trafiła w moje objęcia i opadła na samo dno mojego serca – tkwi tam do dziś.

Welka i ja zostałyśmy królowymi osiedla. I nie liczył się nikt inny, tylko my dwie. Każda z nas zadzierała nos wyżej niż ktokolwiek inny by potrafił. Wela zdobywała ze mną cały Wrocław. Genialnie posłuszna – przemierzałyśmy nasze trasy bez smyczy, wpatrzona jedna w drugą jak w obrazek. Nie myślcie sobie, że Wela była bez wad – ciągle gadała i komentowała i te jej wycieczki na piwo… Ech… W parku nie odpuściła żadnemu amatorowi chmielowej zupy. Podchodziła do butelki, przewracała i wypijała… Cała zadziorna Welka, jej wygląd – te czarne oczy zerkające spod grzywki, ta permanentnie mokra broda i zadziornie sterczące uszy poddały pomysł jak nazwać hodowlę – Kudłaty Diabeł…

Rok 1996 rozszerzył grono królowych o królewicza :-). 10 czerwca 1996 Welka urodziła 10 czarnych kulek, a w domu nastał czas śpiewu i opery. Od tego momentu władzę uzurpował sobie Tenor Kudłaty Diabeł… Totalna kopia swojej matki!!! Zadzior, piwolub, oszust, misiek łóżkowy – przytulanka i lizus nad lizusy oraz gaduła…. Większego świat nie znał. Motto życiowe Tenora brzmiało: baw się hucznie, nikomu nie odpuszczaj i nie daj się zmusić do żadnej zbędnej pracy. Oj! Dobry w tym był… Tenor – psiur moich rodziców.

Jesień 2003 roku.
Wrzesień był piękny, ale nie pamiętam go dobrze. Wela zachorowała. Nowotwór zabrał mi ją. W ciągu tygodnia, wiedząc jaki będzie finał tej historii próbowałam nauczyć się jej na pamięć – każdym dotknięciem ręki, zapamiętać każde spojrzenie… I te ostatnie chwile 29 września… Południe… Wracałam do domu z przeświadczeniem, że nie chcę pustego domu. Obyście nigdy nie musieli połykać łez, które wtedy napływają….

Ten dzień trwa nadal…. Nie zakończy się zbyt szybko. Szukam… Szukam, bo wiem, że musi być coś kudłatego, co czeka na mnie… Pogoń trwa. Nie może to być sznaucer – Tenor jest przecież w zasięgu ręki, ale żaden nie będzie miał za tą grzywką tak pełnych zrozumienia i miłości oczu… Te oczy mają być otwarte, bo nie chcę żałować, że za rzadko w nie spoglądałam.

22:30 – wiem, że w telegazecie jest informacja o 4,5 miesięcznej suczce Nowofundlandce, która czeka na mnie… Dzwonię i proszę, żeby poczekała, bo już po nią pędzę. 16 godzin później jest w moich rękach… To Shagala. Fart z ogłoszenia. „Złote jajko”. „Strzał w 10-tkę”, „Substytut” – takie przezwisko nosiła przez długi okres czasu…. Aż wywalczyła sobie własną połówkę mojego serca.

Niesamowitość Shagali polega na tym, że nie można jej wprost zdefiniować. Ona jest po prostu moim niufem…. Zagoiła ranę po Welce i z każdym dniem pogłębia przekonanie, że jest najgenialniejszym, najmniej świadomym i przemyślanym wyborem, jakiego mogłam dokonać – najtrafniejszym. Spowodowała, że oddałam się niufom bez końca.

Od 2006 roku nad utrzymaniem mnie w przekonaniu, że w stworzeniu niufa był przebłysk jakiegoś nieokreślonego geniuszu pracuje wydajnie Umbriaga – córa Shadzi. Jest rozbrykaną iskierką, przeczącą wszelkim opisowym standardom rasy w zakresie usposobienia i charakteru. Ze względu na swoje szalone wygłupy nazywana jest „dzieciakiem” – wieczna wariatka :-).

Nasze stadko tworzy jeszcze Noa ze swoją panią Agnieszką. Noa wróciła do nas po 2 latach. Zadziałała jak rasowy niuf – skradła Agnieszce serducho. I tak wałęsają nam się pod nogami 3 czarne bestie z piekła rodem :-)

To one są u steru i sprawiają, że „życie ma smaczek” :-).
Jak się ma nowofundland do „kudłatego diabła”?

Kudłate….
Czarne….
Psoci….
Spogląda spod byka…..
Kombinuje….
Gada i komentuje….

Jeżeli czytasz tą historię, znaczy wiesz, o co w tej niufo-ludzkiej relacji chodzi.
Nic dodać, nic ująć.
     Kopiowania oraz przetwarzanie wszelkich materiałów z tej strony bez zgody i wiedzy autora zabronione.
Copyright by Agata Woźniak. All rights reserved.
kudlatydiabel 2008 ©